Piwnice i lochy klasztorów ojców pijarów oraz bernardynów były w I połowie XIX w. miejscami, w których więziono polskich patriotów, aresztowanych i skazywanych przez ówczesne carskie władze za ich patriotyczną, a jednocześnie wywrotową dla rosyjskiego zaborcy, działalność.
Tutaj właśnie, w piwnicach dawnego kolegium pijarów, uwięziono w grudniu 1824 r. mjr. Waleriana Łukasińskiego, a w tym samym czasie w lochu klasztoru oo. bernardynów – jego współpracownika z Towarzystwa Patriotycznego, ówcześnie kpt. Mikołaja Dobrzyckiego. W. Łukasiński to najbardziej znany polski więzień stanu i męczennik z czasów zaboru rosyjskiego, natomiast o M. Dobrzyckim wiadomo już zdecydowanie mniej. Tą niesłusznie zapomnianą już postać warto przypomnieć w miejscu, w którym był więziony, a które z powodu opieki i pomocy otrzymanej ze strony tutejszych mieszczan, dobrze potem na kartach swoich zapisków wspominał.
Oficer piechoty, a potem współpracownik mjr. Waleriana Łukasińskiego
Mikołaj Dobrzycki urodził się 6 grudnia 1793 r. w Rumiejkach Szlacheckich k. Środy. Był synem Ignacego i Anny Meyer. W listopadzie 1806 r., jako 13-latek, zaciągnął się jako zwykły żołnierz do 3.Pułku Piechoty. Uczestniczył w tamtym czasie m.in. w oblężeniu Gdańska przez wojska napoleońskie. W czasach Księstwa Warszawskiego, w czerwcu 1807 r., został odnotowany jako podoficer w 2. Pułku Piechoty Legii Nadwiślańskiej, w sierpniu już jako st. sierżant, a w lipcu 1808 r. jako podporucznik. Z tym to pułkiem odbył kampanie napoleońskie 1807 i 1808-9 r. w Hiszpanii. Walczył m.in. w niezwykle krwawych walkach pod Saragossą, gdzie był dwukrotnie ranny, i gdzie odznaczył się przy zdobywaniuklasztoru św. Józefa. Walczył też pod Tudelą. W maju 1809 r. dostał się do niewoli pod Fons przy forsowaniu rzeki Cinca. Został uwięziony w Taragonie, potem na Cabrerze, a we wrześniu 1810 r. został przez Anglików przewieziony do portu Portsmouth i umieszczony na pontonie więziennym „San Damaso”. Potem był trzymany na słowo oficerskie w Szkocji, w Peebles i Dumfries. W 1813 r. zwolniono go stamtąd jako inwalidę i przez Francję powrócił do kraju. W 1815 r. wszedł do 6. Pułku Piechoty Liniowej jako porucznik. W 1817 r. już w stopniu kapitana był zwolniony ze służby wojskowej „dla słabości zdrowia”. Został wtedy kontrolerem Kasy Wojewódzkiej w Kaliszu. Tam w porozumieniu z Walerianem Łukasińskim założył filię Wolnomularstwa Narodowego, a po jego rozwiązaniu – filię Towarzystwa Patriotycznego. W wyniku carskiego śledztwa prowadzonemu przeciwko członkom tego Towarzystwa, w lipcu 1822 r. został aresztowany i osadzony w lochu klasztoru dominikańskiego na Nowym Mieście w Warszawie, a potem nieco dalej w klasztorze karmelitów na Lesznie. Po zakończeniu śledztwa, wyrokiem z 14 czerwca 1824 r. został zaliczony do głównych obwinionych i skazany przez Najwyższy Sąd Wojskowy na 6 lat ciężkiego więzienia. Car Aleksander zmniejszył mu jednak potem ten wyrok do 4 lat. 2 października 1824 r. przed frontem dywizji został, podobnie jak mjr W. Łukasiński, zdegradowany i zakuty w kajdany.
Uwięzienie w klasztorze oo. bernardynów w Górze Kalwarii
Po ogłoszeniu wyroku, razem z W. Łukasińskim, był trasą przez Górę Kalwarię przewieziony do twierdzy Zamość i tam osadzony. W drodze do tej twierdzy ich konwój zatrzymał się 6 października na nocleg w austerii (karczmie) w Górze Kalwarii. W swoich późniejszych pamiętnikach Dobrzycki odnotował, że konwojujący ich wtedy wachmistrz Janiszewski traktował ich tu „z uszanowaniem”. W 1824 r. w Zamościu na skutek próby buntu osadzonych tam więźniów został, podobnie jak W. Łukasiński, ponownie aresztowany i ogłoszonym wyrokiem zdublowano mu pozostałą do odsiedzenia orzeczoną już uprzednio karę. W dzień po wywiezieniu z Zamościa W. Łukasińskiego, jego także wsadzono do więziennej kibitki i także z zawiązanymi oczami wywieziono w nieznanym kierunku. Po przybyciu na miejsce 3 grudnia 1824 r. okazało się, że jest w Górze Kalwarii. Tutaj został uwięziony w małej celi w podziemiach klasztoru bernardyńskiego, w tej jego części, którą zamieniono wtedy na carskie koszary. Był tu przesłuchiwany przez płk. N. Korffa, gen. D. Kurutę i samego głównego ówczesnego policmajstra N. Nowosilcowa. Podobnie jak mjr W. Łukasiński, był stąd także przewożony do Warszawy na dodatkowe przesłuchania i tam również miesiącami więziony. Nie jest pewne, czy w trakcie swego tutejszego uwięzienia, dowiedział się o tym, że w Górze Kalwarii, w odległym o 300 m od klasztoru bernardyńskiego - klasztorze popijarskim, był w tym samym czasie więziony W. Łukasiński. Ich osobne, skryte tutaj przewiezienie, a potem takież uwięzienie, miało przecież zapobiec ich wzajemnym kontaktom. Znając jednak skłonność do przekupstwa carskich strażników, nie można wykluczyć, że mogli dowiedzieć się o sobie. Dopiero jednak przypadek zrządził, że doszło do ich spotkania. A stało się to w Warszawie, gdy w lipcu 1827 r. byli osobno więzieni w starej ludwisarni na ul. Smoczej. Traf sprawił, że 22 lipca zapaliła się wtedy, sąsiadująca z miejscem ich uwięzienia, fabryka sukna Frenkla i pod groźbą zagrożenia dalszym rozszerzaniem się pożaru, musiano ich ewakuować z cel, w których byli osobno i bez wiedzy o sobie osadzeni. Podczas zamętu, pilnujący ich strażnicy zamknęli ich wtedy w jednym pomieszczeniu, choć pod strażą. Ponieważ pożar i stan zagrożenia trwał kilka godzin, mieli wówczas niespodziewanie wiele czasu „żeby się nagadać” i dopiero wtedy wszystko sobie o swych losach opowiedzieć. W. Łukasiński nie wrócił już potem do Góry Kalwarii uwięziony póżniej w koszarach Wołyńskiego Pułku Lejb-Gwardii przy ul. Dzikiej, w przeciwieństwie do M. Dobrzyckiego, którego ponownie odwieziono do Góry i gdzie więziono go jeszcze ponad rok. W październiku 1828 r., po odbyciu całości kary, został uwolniony z tutejszego uwięzienia, ale nadal pozostał w Górze Kalwarii i nawet tu na jakiś czas zamieszkał. Wspominał potem w swoich pamiętnikach gościnność kilku tutejszych mieszczan i okolicznej szlachty, wymieniając także ich nazwiska: Ostromęccy, Mycińscy, Ciechorscy i Nowakowscy.
Oficer wPowstaniu Listopadowym i podczas Wiosny Ludów
W styczniu 1831 r., w trakcie Powstania Listopadowego, powrócił do służby wojskowej w 6. Pułku Piechoty Liniowej w stopniu kapitana i dowódcy kompanii, i tam po pierwszych walkach, 15 marca 1831 r. przyznano mu krzyż złotyVirtuti Militari (nr 795). W kwietniu 1831 r. odnotowano go już jako majora w 20. Pułku Piechoty Liniowej, który sformowano m.in. z mieszkańców ziemi czerskiej, czyli także Czerska, Góry Kalwarii oraz ich okolic. Walczył w tym pułku m.in. pod Zimnowodą, Nurem, Nadborami i w wielkiej bitwie pod Ostrołęką 26 maja 1831 r. Tam został ciężko ranny i dostał się do rosyjskiej niewoli. Początkowo został uwięziony w fortecy w Bobrujsku i co ciekawe, natrafił tam na tych samych strażników, którzy więzili go uprzednio w klasztorze bernardynów w Górze Kalwarii. Potem zesłano go w głąb Rosji do Wiatki (obecna nazwa Kirow). Stamtąd udało mu się uzyskać zwolnienie, bo uparcie przedstawiał się jako obcy poddany – obywatel Prus. Piechotą (ok. 700 km) powrócił do Moskwy, a z niej przy pomocy niemieckiego domu handlowego przybył w grudniu 1833 r. do Warszawy. Tu otrzymał paszport pruski i wyjechał do wsi Chociczki w Wielkopolsce, do swoich krewnych.
Gdy tylko pojawiła się nowa okazja walki o niepodległość Polski, natychmiast ponownie wziął w niej udział, a stało się to w czasie tzw. Wiosny Ludów w 1848 r. W marcu tegoż roku był jednym z organizatorów sił zbrojnych w powiecie obornickim, a w kwietniu został jednym z członków delegacji do pruskiego płk. Brandta w sprawach obrony miasta Środa. Na czele jednego z oddziałów kosynierów walczył m.in. pod Obornikami. Poległ tam 5 maja 1848 r., trafiony kulą pruskiego piechura, przy zdobywaniu mostu na Warcie. Został pochowany w rodzinnym majątkuw Bąblinie.
To istotna postać związana swymi losami z Górą Kalwarią. Wielki patriota, więziony w lochu tutejszego klasztoru bernardynów, wspominający po latach serdeczność tutejszych mieszczan i ziemian, którzy starali się mu w miarę swych możliwości dopomóc po zakończeniu tutejszej więziennej carskiej niedoli. Potem dowódca w pułku walczącym w Powstaniu Listopadowym, sformowanym m.in. z ochotników z ziemi czerskiej. Warto tutaj pamiętać o tej postaci, mimo że nie jest tak głośna, jak jego wielki kolega mjr W. Łukasiński, ale zasłużyła sobie na to swym patriotyzmem i poświęceniem w walkach o wolność Ojczyzny.
Janusz Bielicki
Wyświetlono: 787