Osiemdziesiąt lat temu – 25 lutego 1941 roku – niemiecki okupant przystąpił do likwidacji getta żydowskiego w Górze Kalwarii. W ciągu dwóch dni wysiedlono do getta w Warszawie około 3 tys. Żydów. A ok. 300 chorych, słabych i próbujących się ukryć zostało na miejscu rozstrzelanych.
Tym samym nasze miasto straciło prawie połowę swojej społeczności.
– Mieszkaliśmy przy ul. 3 Maja. Mieliśmy więc widok na rynek, na którym odbywały się targi – opowiada nam Maria Paszkowska z domu Kopyt, która mieszkała w Górze Kalwarii od urodzenia w 1926 roku do roku 1946 (dziś jest mieszkanką Szczecina). – Pamiętam wczesny ranek, kiedy przez okno ujrzałam Żydów z tobołkami spędzonych na plac. Niemcy wyciągali mieszkańców getta z domów, na rynku było ich coraz więcej – relacjonuje 95-latka. Każda rodzina mogła zabrać tylko do 30 kg bagażu. Żydów wywożono do stolicy koleją wąskotorową.
Dodajmy, że likwidowanie getta (utworzonego w 1940 r. między ulicami Pijarską, Piłsudskiego, ks. Sajny i Strażacką) poprzedziła akcja przenoszenia do niego Żydów z okolicznych wsi. Miała miejsce kilka tygodni przed likwidacją.
CZŁOWIEK NIE WIERZYŁ
Jak czytamy na stronie www.holocausthistoricalsociety.org.uk, w Warszawie, po opuszczeniu przepełnionych wagonów, górskokalwaryjscy przesiedleńcy musieli się wykąpać w łaźni, po czym umieszczono ich w kwaterach przygotowanych dla uchodźców, w tym w synagodze i nieczynnym szpitalu.
„Obecna sytuacja uchodźców z Góry Kalwarii jest nie do opisania. Bieda, głód, cierpienia i duża umieralność. W okresie kilku miesięcy umarło już kilkaset osób” – czytamy w zachowanej relacji z warszawskiego getta z sierpnia 1941 roku (źródło: tzw. podziemne archiwum getta warszawskiego).
Latem 1942 r. tych mieszkańców naszego miasta, którzy nie stracili życia podczas pobytu w żydowskiej dzielnicy, wywieziono do obozu zagłady w Treblince na Mazowszu. Tam Niemcy zamordowali ich w komorach gazowych.
Maria Paszkowska: – Wtedy o obozach zagłady nie wiedzieliśmy. Po pewnym czasie niektórzy zaczęli o nich wspominać, ale człowiek nie wierzył, że mogą istnieć fabryki śmierci.
Elżbieta Wójcik-Wyrzykowska (z domu Klein) zamieszkała w Górze Kalwarii, jako 12-latka, niedługo po wysiedleniu stąd Żydów. – Pamiętam, że drzwi i okna żydowskich domów były pozabijane deskami – opisuje 91-letnia mieszkanka naszego miasta.
W muzeum w Treblince znajduje się pomnik upamiętniający górskokalwaryjskich Żydów – kamień z napisem Góra Kalwaria.
Dodać trzeba, że w styczniu i lutym 1941 r. okupant wypędził Żydów z ponad 20 podwarszawskich miejscowości (m.in. z gett w Piasecznie, Jeziornie, Warce czy Grójcu). Trafili do stołecznego getta w liczbie ok. 50 tys.
TYLKO KILKUDZIESIĘCIORGU
Przypomnijmy, że w Górze Kalwarii początkowo, przez ponad sto lat, nie mogli osiedlać się niekatolicy. Zmieniło się to na początku XIX wieku. Żydzi zaczęli zasiedlać miasto dzięki decyzji pruskiego zaborcy. Ponad wiek później hitlerowcy położyli kres ich obecności na naszym terenie (i kres istnieniu ważnego ośrodka religii i kultury żydowskiej).
Tylko kilkudziesięciorgu miejscowym Żydom udało się przeżyć Holokaust. W Górze Kalwarii nie ma już ani jednego przedstawiciela dawnej społeczności żydowskiej. W 2018 r. zmarł mieszkaniec miasta Henryk Prajs, urodzony tu jako Abram Chaim Prajs. Dożył 101 lat. Wskutek Zagłady zginęło ponad 30 członków jego rodziny.
Na zdjęciu: Żydzi opuszczają Górę Kalwarię (fot. www.centropa.org)
Wyświetlono: 1768