Mało kto dziś pamięta, że 100 lat temu Wisła pod Górą Kalwarią była miejscem walk… marynarzy Polskiej Marynarki Wojennej, a ORP „Sobieski” zatrzymał przeprawę wojsk sowieckich na lewy brzeg rzeki.
Dekretem nr 155 z 28 listopada 1918 r. została powołana do życia przez Józefa Piłsudskiego Marynarka Polska. Jak jednak wiadomo, w tamtym czasie odradzająca się Rzeczpospolita nie miała jeszcze ustalonych swoich wszystkich granic, w tym także zagwarantowanego dostępu do Bałtyku, co nastąpiło dopiero na początku 1920 r. Marynarze polscy, którzy po odzyskaniu niepodległości dążyli do utworzenia swoich sił zbrojnych w odrodzonej Polsce, wywodzili się oczywiście z marynarek państw zaborczych, do których wcielano ich wcześniej w ramach obowiązkowego poboru prowadzonego na terenach tychże państw. Byli to głównie polscy marynarze z floty rosyjskiej i austro-węgierskiej. Tak powołana do życia Marynarka Polska nie dość że w ogóle nie miała dostępu do morza, to praktycznie nie miała także żadnych jednostek pływających.
Flotylla Wiślana na straży ostatniej linii obrony
Pewnym wyjątkiem były jednostki żeglugi rzecznej, i to właśnie one stanowiły ówczesny zalążek Polskiej Marynarki Wojennej. Na bazie jednostek pływających przejętych po zaborcach zaczęto w Modlinie w grudniu 1918 r. tworzyć Flotyllę Wiślaną Polskiej Marynarki Wojennej. W marcu 1919 r. flotylla ta liczyła jednak zaledwie pięć jednostek pływających – statek uzbrojony „Wisła” i cztery motorówki.
Jej rozbudowa przyspieszyła dopiero po rozpoczęciu się wojny polsko-bolszewickiej. Były to jednak dalej głównie uzbrojone i opancerzone motorówki, uzbrojone holowniki i przystosowywane naprędce statki cywilne. W połowie 1920 r. Flotylla Wiślana liczyła już 21 przystosowanych statków i kilkadziesiąt motorówek. W centralnej Polsce stacjonowały one wtedy w większości w porcie rzecznym Modlin. W tamtym czasie, w niemałej mierze, te jednostki były obsadzone przez marynarzy równolegle rozbudowywanej, ale niemal całkowicie już zniszczonej przez bolszewików w maju 1920 r. Flotylli Pińskiej powstałej na rzece Prypeć, na naszych Kresach Wschodnich.
Podstawowymi zadaniami Flotylli Wiślanej Marynarki Wojennej latem 1920 r. było: patrolowanie Wisły, eskortowanie barek przewożących zaopatrzenie dla wojska oraz prowadzenie działań uniemożliwiających dokonywanie przez wojska sowieckie przepraw przez Wisłę, którą uważano za ostatnią możliwą linię obrony.
ORP „Sobieski”, czyli dawny „Krakus”
Jednym ze statków rzecznych wcielonych do Flotylli Wiślanej był parowiec „Sobieski”, zbudowany w 1898 r. dla płockiego armatora Stanisława Górnickiego i pierwotnie noszący nazwę „Krakus”, którą to nazwę po odzyskaniu niepodległości, w listopadzie 1918 r., zmieniono na „Sobieski”. Był on własnością prywatną, ale w obliczu zagrożenia wojennego został na przełomie lipca i sierpnia 1920 r. przejęty przez wojsko. Na statku zachowano jego cywilnego kapitana oraz załogę maszynowni i część załogi pokładowej (to z powodu ich znajomości nurtu i brzegów rzeki), a wprowadzona na niego załoga wojskowa miała głównie za zadanie obsługę uzbrojenia, w które go wyposażono, oraz prowadzenie rozpoznania w tych rejonach nadbrzeżnych Wisły, których patrolowanie jej powierzono.
Statek uzbrojono w dwa działa polowe 75 mm ustawione na dziobie i rufie oraz cztery CKM-y, opancerzono arkuszami blachy, belkami drewnianymi i workami z piaskiem, a do jego nazwy dodano trzy dumne litery – ORP (Okręt Rzeczypospolitej Polskiej). Tak skompletowana załoga parowca liczyła ogółem 30 marynarzy, w tym pięciu strzelców CKM i ośmiu artylerzystów. Dowódcą statku został por. marynarz Aleksander Mohuczy (który miał już za sobą walki we Flotylli Pińskiej na Prypeci jako dowódca statku transportowego „Warta” oraz jako komendant portu wojennego w Mozyrzu), a pierwszym oficerem – pchor. marynarz Daniel Jaroszewicz (zastępca dowódcy motorówki pancernej „MP-1” w tejże Flotylli).
Ostrzelali bolszewików z całego uzbrojenia
14 sierpnia, wczesnym rankiem, statek wypłynął z Portu Czerniakowskiego w Warszawie na swoją codzienną służbę patrolową. Wypływając pośpiesznie z portu, uderzył jednak nieszczęśliwie w portową budowlę regulacyjną. Wynikiem tej kolizji było przebicie poszycia statku, i to poniżej linii wodnej. Zawrócono do portu i dokonano prowizorycznej naprawy. W warunkach wojennych nie mogła ona jednak tak się zakończyć. Postanowiono popłynąć do portu i stoczni rzecznej w Puławach, aby tam fachowo dokończyć naprawę.
Gdy w drodze do Puław statek dopłynął na wysokość Góry Kalwarii, zauważono z niego przeprawiające się tutaj łodziami oddziały bolszewickie. Załoga natychmiast otworzyła ogień z całego posiadanego uzbrojenia. Ten gwałtowny ostrzał spowodował wycofanie się sowieckich oddziałów na prawy brzeg i zniszczenie rozpoczętej przeprawy. Później ustalono, że ten bolszewicki desant był częścią sowieckiej 8. Dywizji Strzelców 16. Armii. ORP „Sobieski” nie popłynął już dalej z powodu zbyt niskiego wówczas stanu wody i musiał zawrócić do Warszawy.
Jeszcze tego samego dnia doszło do podobnych walk na Wiśle pod Bobrownikami między Włocławkiem a Toruniem, które jednak zakończyły się tragicznie. Polegli tam bowiem dowódcy statku „Moniuszko”: cywilny – kpt. Mizera, i wojskowy – ppor. mar. Jerzy Pieszkański, oraz dwaj marynarze, a sam statek został zatopiony. Konwojowany zaś przez niego holownik „Lubecki” oraz ciągnięte przez niego dwie berlinki (barki) z zaopatrzeniem wpadły w ręce wroga. Z kolei samozatopieniu uległ drugi z konwojujących statków „Neptun”. Na skutek braku sprawdzonych informacji o pozycjach wroga oraz paniki własnej, taką decyzję podjął dowódca tej jednostki, za którą to, po ustaniu walk, udzielono mu nagany. Ci z marynarzy „Moniuszki” i „Lubeckiego”, którzy nie polegli, dostali się do niewoli. Załoga „Neptuna” ocalała.
Były to pierwsze walki marynarzy Flotylli Wiślanej z sowieckim wrogiem w trakcie operacji związanych z Bitwą Warszawską. Walka pod Górą Kalwarią odbyła się jednak o kilka godzin wcześniej od tej pod Bobrownikami i z tego powodu uchodzi za pierwszą w tej kampanii, a w dodatku zwycięską.
Po II wojnie światowej statek legenda
Wypada dodać, że statek „Sobieski” przetrwał walki na Wiśle – m.in. w dwa dni później wespół z trzema innymi statkami („Jan Zamoyski”, „Warneńczyk” i „Wyspiański”) dokonał transportu żołnierzy 8. Batalionu Piechoty 37. Pułku Piechoty Ziemi Łęczyckiej z Warszawy do Modlina, a w 1926 r. został zwrócony swojemu cywilnemu właścicielowi. Pływał dalej, a po II wojnie światowej - którą także przetrwał – już potem oczywiście upaństwowiony, ale także odnowiony i nieco zmodernizowany, służył w żegludze wiślanej, lecz pod ponownie zmienioną nazwą – „Kiliński”. Któż zresztą z nieco starszych już dziś osób korzystających z wiślanych rejsów, go nie pamięta? To był statek legenda. Jego ówcześni pasażerowie nie zdawali sobie jednak zapewne sprawy z tej jego dumnej i kombatanckiej przeszłości, bo przecież w czasach PRL-u zupełnie o tym nie wspominano.
Ten wiekowy parowiec, świadek bohaterskich czynów swej załogi z sierpnia 1920 r., dokonał swojego żywota na przełomie lat 80. i 90. XX wieku na brzegach rzeki Drwęcy u jej ujścia do Wisły, w Złotorii opodal Torunia, służąc wcześniej już tylko jako zacumowany przy toruńskich nabrzeżach Wisły hotelik. Nikt wtedy niestety nie pomyślał o tym, aby go ocalić, choćby jako świadka i uczestnika dumnej historii Flotylli Wiślanej z czasów wojny 1920 roku. Warto przypomnieć tych żołnierzy i ten statek w miejscu ich zwycięskiej, bohaterskiej, wojennej potyczki sprzed 100 lat.
Janusz Bielicki
Wyświetlono: 3533