Pani Zofia sięga po papierosa. Właściwie po jego pozostałość. – Jest jak relikwia – mówi. Tego papierosa miał przy sobie ojciec, kiedy w zimowy wieczór 1944 roku do mieszkania w Górze Kalwarii wtargnęli gestapowcy. Rodzina już nigdy nie zobaczyła podporucznika Władysława Karniewskiego. Otrzymała tylko gryps od niego z zapewnieniem, że wszystko w porządku. A następnie – niemiecki dokument informujący, iż oficer nie żyje.
– Chciałabym przed śmiercią postawić znicz na grobie z ciałem taty – wzrusza się Zofia Ciejpa-Znamirowska, córka ppor. Władysława Karniewskiego. Udało się nam ją odnaleźć i odwiedzić. 79-latka mieszka w Lublinie.
Jej ojciec ma grób tylko symboliczny. Znajduje się na cmentarzu parafialnym w Górze Kalwarii. Ciała dotychczas nie odnaleziono.
Władysław Karniewski w czasie II wojny światowej należał do Armii Krajowej (w 1941 roku, kiedy wstąpił do konspiracji, był to jeszcze Związek Walki Zbrojnej). Nosił pseudonim Astra. Wchodził w skład plutonu AK w Górze Kalwarii. Przez niespełna dwa lata nim dowodził (po poruczniku Janie Białku, patronie jednej z ulic w naszym mieście).
NAUCZYCIEL, MECHANIK, OFICER
Urodził się 7 lutego 1910 roku w Łyszkowicach niedaleko Łowicza (obecnie województwo łódzkie). W roku 1918 rodzina Karniewskich – Franciszek Józef i Zofia z Szyllerów wraz z dziećmi: Władysławem, Aleksandrą i Kazimierzem – przeprowadziła się do Góry Kalwarii.
Wiemy, że późniejszy żołnierz AK ukończył gimnazjum księży marianów, a następnie państwowe seminarium nauczycielskie (w którym w 1929 r. otrzymał świadectwo dojrzałości). Placówki te mieściły się odpowiednio w miejscowościach Bielany i Ursynów (nie były to jeszcze dzielnice Warszawy).
Jak szczerze zanotował Władysław Karniewski, doszedł do wniosku, że „nie odczuwa zbytniego powołania do pracy nauczycielskiej”. Dlatego zaczął uczęszczać do warszawskiej Państwowej Wyższej Szkoły Budowy Maszyn i Elektrotechniki im. H. Wawelberga i S. Rotwanda. Tam w 1936 r. uzyskał tytuł technologa-mechanika. Skończył także (1934 r.) podchorążówkę rezerwy – stąd stopień podporucznika piechoty.
Lubił fotografować. Grywał na skrzypcach.
PACJENT PROSI O RĘKĘ
W 1936 r. wyjechał do Lublina, aby podjąć pracę w Lubelskiej Wytwórni Samolotów. Właśnie w tym mieście poznał Henrykę Plechawską, z którą ożenił się tam w roku 1938. – Mama musiała tacie naprawdę zawrócić w głowie, bo oświadczył się jej w szpitalu, gdzie trafił po wypadku na motorze – opowiada z uśmiechem Zofia Ciejpa-Znamirowska.
– Byli w sobie bardzo zakochani. Mama mówiła do taty i o tacie: Właduś. Wspominając go, podkreślała, że był bardzo dobrym człowiekiem – uzupełnia pani Zofia. Ona ojca nie pamięta – zginął, kiedy miała półtora roku.
Wiosną 1939 r. Władysław zaczął pracować w Towarzystwie Starachowickich Zakładów Lotniczych, państwo Karniewscy zamierzali się więc do Starachowic przenieść. Ale ostatecznie (prawdopodobnie ze względu na napiętą sytuację w kraju oraz fakt, że Henryka była w stanie błogosławionym) postanowili zamieszkać w Górze Kalwarii. Wprowadzili się do mieszkania matki podporucznika, Zofii Karniewskiej, miejscowej nauczycielki.
W naszym mieście oficer rezerwy pracował w górskokalwaryjskim Zarządzie Miejskim. W Górze Kalwarii urodziły się córki Władysława i Henryki. W 1939 r. przyszła na świat Hania (ochrzcił ją błogosławiony ks. Zygmunt Sajna), a w 1942 – Zosia, czyli nasza rozmówczyni.
ŚCISKAM WAS
Gdy – w związku z działalnością niepodległościową podporucznika „Astry” – w mieszkaniu Karniewskich pojawili się funkcjonariusze niemieckiej tajnej policji, córki już spały. Matka Władysława, która znała język niemiecki, wdała się z gestapowcami w rozmowę. Usłyszawszy, że zabierają syna na przesłuchanie, poprosiła, aby mógł się pożegnać z dziewczynkami. Niemcy z fałszywą troską zabronili: – Nie, nie, dzieci śpią.
Kiedy wyprowadzali oficera, jego żona szybko obudziła starszą z córek, podeszła z nią do okna i oznajmiła: – Haneczko, zapamiętaj ten dzień.
Był 29 stycznia 1944 roku.
„Astra” w momencie wtargnięcia gestapo nerwowo złamał papierosa (którego zapewne zamierzał akurat zapalić) i wyjął z kieszeni pięciozłotowy banknot. Pani Henryka przechowywała potem te rzeczy w kopercie, na której zapisała:
dzień 29.I.1944 okupacja
papieros złamany przez
Władusia (męża) i pięć zł.
wyjęte z kieszeni w chwili
aresztowania przez gestapo
2 lutego 1944 r. ktoś dostarczył rodzinie gryps napisany ołówkiem przez Władysława Karniewskiego:
Kochani!
na razie wszystko w porządku
czuję się dobrze i jestem zdrów
nie potrzebujecie się tak bardzo
o mnie martwić. Ściskam Was
i całuję mocno razem z dziećmi
2-II-44 r.
Ja
Okazało się, że były to ostatnie słowa skierowane przez niego do bliskich. Jak wynika z napisanego po niemiecku lakonicznego poświadczenia, wydanego przez starostę w Grójcu (Góra Kalwaria należała do powiatu grójeckiego), członek AK stracił życie kilkanaście dni później. Oto treść dokumentu:
Niniejszym potwierdza się, że Władysław Karniewski z Łyszkowic, urodzony 7 lutego 1910 r., 15 lutego 1944 r. zmarł w Warszawie.
TATYŚ, TATYŚ!
Niemiecki dokument sygnowany jest datą 16 maja 1944 roku. To 3,5 miesiąca po aresztowaniu. Zofia Ciejpa-Znamirowska sądzi jednak, że jej mama znacznie później otrzymała hiobową wieść.
– Nie mówiła mi nigdy o tym poświadczeniu. Ja dopiero kilka lat temu natknęłam się na nie w archiwum rodzinnym – przyznaje mieszkanka Lublina. – Początkowo, mimo przedłużającej się nieobecności taty, mama łudziła się, że on żyje. Ale po wielu tygodniach bez żadnych wiadomości zdała sobie sprawę, że musiał zostać zamordowany. Na pewno nie ukrywała przed nami, córkami, brutalnej prawdy – dodaje pani Zofia.
Jak zaznacza, matka podporucznika tak bardzo przeżyła jego śmierć, że w 1945 r. zmarła (w wieku 58 lat). To właśnie na grobie nauczycielki Zofii Karniewskiej w Górze Kalwarii widnieje napis upamiętniający „Astrę”:
PAMIĘCI
WŁADYSŁAWA KARNIEWSKIEGO
OFICERA WP I AK
UR. 7 II 1910 R.
ZGINĄŁ ZA OJCZYZNĘ W 1944 R.
Według żony oficera po jego aresztowaniu półtoraroczna córka Zosia o porze, kiedy zwykł wracać z pracy, podbiegała do drzwi, wołając: Tatyś! Tatyś!
Kilkanaście lat później ta sama Zosia na maturze napisze wypracowanie właśnie o tacie. Temat będzie brzmieć: mój bohater w literaturze i życiu.
NIE CHCĘ UMRZEĆ W ŁÓŻKU
Zofia Ciejpa-Znamirowska opowiada, że jej siostrze śniło się przed aresztowaniem, poprzedniej nocy, że ojciec wpadł do głębokiego dołu i nie mógł się wydostać…
– Tata był ostrzegany, że może zostać zabrany przez Niemców. Ale nie chciał uciec. Tłumaczył, że gdyby to zrobił, naraziłby na niebezpieczeństwo rodzinę i kolegów. Wiedział, jak okupanci potrafią się mścić – informuje pani Zofia. Władysław Karniewski powiedział kiedyś żonie, iż „nie chce umrzeć normalnie, w łóżku”. Te słowa mogą świadczyć o tym, że nie wyobrażał sobie biernej postawy w stosunku do okupanta.
W materiałach, w których pada nazwisko bohatera niniejszego artykułu, brak szczegółów dotyczących jego podziemnej działalności; nie dzielił się też nimi, dla bezpieczeństwa, z rodziną. Wiadomo jednak, czym zajmowali się górskokalwaryjscy konspiranci. Zdobywali broń, kolportowali tajną prasę, uprawiali sabotaż i dywersję, prowadzili działalność wywiadowczą, organizowali szkolenia bojowe.
Książki o lokalnym podziemiu informują, że gestapo aresztowało „Astrę” już wcześniej, w listopadzie 1941 r. (tydzień po aresztowaniu kilkunastu mieszkańców, w tym członków konspiracji). I że w marcu 1942 został wypuszczony z warszawskiego więzienia zwanego Pawiakiem. Jednak pani Zofia podkreśla, że jej mama nigdy nie wspominała o tak długiej czasowej nieobecności męża i o Bożym Narodzeniu bez niego.
Instytut Pamięci Narodowej – na wniosek naszej rozmówczyni – szukał w archiwach informacji na temat okoliczności śmierci Władysława Karniewskiego i miejsca, gdzie umieszczono jego ciało. Niestety, kwerenda nie przyniosła efektu.
– Mama dowiedziała się tylko kiedyś nieoficjalnie, że niedługo po aresztowaniu tata przebywał w więzieniu w Grójcu – mówi pani Zofia.
NAZWISKO NA DAWNYM POSTERUNKU
Jak wspomnieliśmy, hołd oficerowi można oddać na górskokalwaryjskim cmentarzu przy jego symbolicznym grobie. Gdzie dokładnie znajduje się to miejsce? Wchodzimy na nekropolię głównym wejściem (brama I). Idziemy prosto, pod górę. Grób znajduje się 30–40 metrów dalej po prawej stronie, tuż przy alejce. To sektor D.
Nadmieńmy, że w Górze Kalwarii pochowano też siostrę Władysława Karniewskiego, Aleksandrę Leśniewską. Natomiast żona (zm. 1985 r., drugi raz nie wyszła za mąż) i córka Hanna (zm. 2015 r.) spoczywają w Lublinie.
Nazwisko podporucznika „Astry” widnieje również na dwóch tablicach upamiętniających ofiary II wojny światowej związane z naszym terenem. Mianowicie w kościele przy ul. ks. Sajny w Górze Kalwarii oraz na fasadzie sąsiedniego budynku, w którym w czasie okupacji siedzibę miała niemiecka żandarmeria, a następnie gestapo. Być może Władysław Karniewski po aresztowaniu tu przebywał.
– Mnie pozostaje teraz, kiedy już nie odwiedzam Góry Kalwarii, zostawiać znicze i kwiaty na lubelskich grobach nieznanego żołnierza – kończy córka żołnierza AK, której bardzo dziękujemy za spotkanie, otwartość i serdeczność.
Zdjęcia: archiwum Zofii Ciejpy-Znamirowskiej oraz Urząd Miasta i Gminy Góra Kalwaria
PS Pani Zofia nalegała, aby opublikować pod artykułem następujące słowa:
„Bardzo dziękuję Panu Robertowi Korczakowi z Urzędu Miasta i Gminy za wizytę, rozmowę i napisany tekst. Dzięki temu zostałam zainspirowana, aby przypomnieć sobie szczegóły historii życia Taty, a wręcz doznałam świadomej z Nim bliskości”.
AKTUALIZACJA (3.11.2021 r.): 15 lutego 1944 roku (data śmierci „Astry”) w Warszawie (miejsce śmierci) doszło do dwóch masowych egzekucji więźniów Pawiaka: na ul. Senatorskiej oraz na terenie byłego getta. Można domniemywać, że tak zginął Władysław Karniewski. Zwłaszcza że również 15 lutego 1944 r. w Warszawie stracił życie Tomasz Musiałowski, komendant III Ośrodka AK Obwodu Grójec-„Głuszec” w Górze Kalwarii, który także został aresztowany w styczniu 1944 roku. A w jego przypadku wiadomo, że był więziony na Pawiaku.
Wyświetlono: 1071