Gmina Góra Kalwaria

Zbrodnia to była niesłychana. Adwokat zamordował… prezesa sądu

Pałac Karasia - z lewej, Pałac Staszica i pomnik Mikołaja Kopernika, ryc. Kurier-warszawski.pl

Ujęty zabójca szanowanego mieszkańca Góry Kalwarii, indagowany na miejscu, od razu i z zimna krwią spokojnie oświadczył, że mordu dokonał z zemsty. O głośnym zabójstwie przed 186 laty, które dogłębnie poruszyło nie tylko mieszkańców Warszawy, pisze Janusz Bielicki.

Niedawno przypomniałem postać Bolesława Brzozowskiego, oficera 6. Pułku Ułanów z czasów Powstania Listopadowego, pochodzącego z Góry Kalwarii. Jego, wspomnianym w tym artykule, ojcem był Piotr Paweł Brzozowski, który na przełomie XVIII i XIX w. osiadł w Górze Kalwarii i pracował w tutejszym Sądzie Pokoju Powiatu Czerskiego. Przybył do Góry Kalwarii z Winnicy w województwie bracławskim, gdzie urodził się w rodzinie Jakuba - cześnika koronnego i Salomei z Oyrzanowskich. Piął się później po szczeblach kariery sądowniczej i z czasem awansował, zostając nawet po latach prezesem Trybunału Cywilnego Województwa Mazowieckiego z siedzibą w Warszawie, w oficynie Pałacu Krasińskich. Był ponoć osobą powszechnie szanowaną, a także docenianą przez swych przełożonych. O jego zasługach może także świadczyć odznaczenie go Orderami Św. Stanisława, III klasy przyznanym w 1819 r., potem II klasy przyznanym w 1829 r., a należy dodać, że było to drugie w kolejności po Orderze Orła Białego, odznaczenie przyznawane w czasach I Rzeczypospolitej, Księstwa Warszawskiego i Królestwa Kongresowego. Awansując w hierarchii sądowniczej przeniósł się do Warszawy, aby zamieszkać w pobliżu miejsca swego urzędowania. Zamieszkał w apartamencie w Pałacu Karasia przy Krakowskim Przedmieściu 2. Z okien miał widok na Pałac Królewskiego Towarzystwa Przyjaciół Nauk (obecna nazwa - Pałac Staszica), pomnik Mikołaja Kopernika, kościół Św. Krzyża i Krakowskie Przedmieście. 

Tragedia w Pałacu Karasia w Warszawie                                                                                        

186 lat temu, 20 marca 1835 r. rozegrała się w Warszawie tragedia, która poruszyła niemal wszystkich jej mieszkańców, bowiem Piotr Paweł Brzozowski – Prezes Trybunału Cywilnego Województwa Mazowieckiego, został tego dnia  na oczach swych współpracowników zamordowany przez adwokata Stanisława Malinowskiego. Przebieg tego dramatycznego wydarzenia relacjonowano w ówczesnych gazetach warszawskich. Tegoż popołudnia, około godz.16.00 do mieszkania Prezesa, znajdującego się w Pałacu Karasia przy Krakowskim Przedmieściu w Warszawie, wszedł Stanisław Malinowski i zakomunikował lokajowi, że musi pilnie widzieć się z prezesem Brzozowskim. Piotr Brzozowski  siedział właśnie przy biurku w swoim gabinecie i w obecności dwóch urzędników czytał i podpisywał uprzednio przygotowane dla niego przez nich dokumenty. Malinowski szybko podszedł do niego, błyskawicznie wyciągnął nóż kuchenny, chwycił prezesa za głowę i poderżnął mu gardło odcinając niemal całkowicie głowę od tułowia. Śmierć nastąpiła natychmiast. Kompletnie zaskoczeni i przerażeni tym atakiem obecni tam urzędnicy, zdołali jednak obezwładnić napastnika. Ujęty zabójca, indagowany na miejscu, od razu i z zimna krwią spokojnie oświadczył, że mordu dokonał z zemsty. Dramatu całej sytuacji dopełniał fakt, że w sąsiednim pokoju tegoż apartamentu przebywała małżonka prezesa i jego nieletni syn. Zamieszanie, które powstało w Pałacu w następstwie tego zdarzenia było olbrzymie a wiadomości, które w następnych dniach dotarły za pośrednictwem prasy do mieszkańców Warszawy, wstrząsnęły nimi w najwyższym stopniu. Wstępne przesłuchania sądowe wyjaśniły, że Stanisław Malinowski kupił ów nóż kuchenny w dniu zbrodni, następnie wyostrzył go niczym brzytwę, a potem dostał się do apartamentów prezesa i go zamordował. Wyjaśniło się też, że w gruncie rzeczy był już byłym adwokatem, albowiem jakiś czas wcześniej przestał trudnić się tą profesją. 22 marca zwłoki prezesa P. Brzozowskiego wystawiono na widok publiczny w jego apartamencie, a „mnóstwo osób wszelkiego stanu i wieku” przybyło aby je zobaczyć. Następnego dnia przewieziono je do Kościoła Powązkowskiego. Za trumną postępowała rodzina, koledzy, urzędnicy sądowi, przyjaciele i włościanie z jego dóbr, a cały kondukt miał liczyć – jak podawała prasa, wiele tysięcy osób. Nad trumną wygłoszono mowy, z których jedną – Patrona Trybunału Cywilnego Wincentego Majewskiego, Kurier Warszawski z 24 marca 1835 r. przytoczył w całości. Przytaczam ją także w jej oryginalnej formie, ze względu na niespotykaną już obecnie jej formułę, będącą także świadectwem ówczesnej obyczajowości w tym względzie:

„Okropna i niepoięta zbrodnia wydarła nam czcigodnego Zwierzchnika, Męża pełnego zasług publicznych i cnót duchowych. Lat przeszło 30 kilka strawionych zaszczytnie na pierwszych dostojnościach sądowych, z tąd bogate doświadczenie wsparte treścią i stosowną nauką,niezmordowaną czynnością i pracą wyniosły nieodżałowanej pamięci Prezesa na wzorowego urzędnika i ozdobę Prawników naszych. Zadziwiającą bystrość i szybkość łączył z dojrzałą i głęboką rozwagą, za pierwszym rzutem oka widział złe i dobre, odkrył udanie i prawdę; Sędzia sprawiedliwy, nieugięty, bezstronny, słynął i słynąć będzie z mocy, pewności i dokładności wyroków. Surową ścisłość tłumacza praw łączył z wyrozumiałością i łagodnością człowieka i obywatela. Jako naczelnik i zwierzchnik był raczej ojcem i przyjacielem podwładnych, żądał pracy, porządku i gorliwego pełnienia obowiązków, sam do tego był wzorem i przywódcą, ale jakaż przy tym uprzejmość i słodycz, jaka pamięć i troskliwość o los każdego! Komóż odmówił wsparcia i pomocy? Któryż z nas niewinien mu wdzięczności i uwielbienia? Życie całe było zbiorem samych cnót i dobrych uczynków. Tulił do łona swego nieszczęśliwych, okrywał, osłaniał i żywił. Przystępny i łagodny, nie wypuścił nikogo bez pociechy, dom jego był każdemu otworem, a szczodrobliwość iego sięgała do zakątków nędzy i potrzeby. Bez wystawności hojny, bez cierpkości dobroczynny. Jako pierwszy Sędzia Woiewództwa wykonywał wysokie powołanie swoje z godnością prawdziwie patryarchalną. Ileż sporów i zakłóceń powagą i pośrednictwem zniszczonych, iluż rodzinom iego ręką przywrócone szczęście i spokojność. Cisnęli się też wszyscy po radę i sąd do tego czystego źródła sprawiedliwości. I wśród domowego nawet zacisza chwile iego prawie wszystkie oddane były wykonywaniu prawa. Wszakże ręka zabójcy dosięgła go wśród szlachetnej pracy i urzędowych zatrudnień. Żył cały dla drugich, umarł nie myśląc o sobie, iak ów Święty Męczennik, który wśród modłów i chrześcijańskich uczynków pada pod toporem niewiadomego mordercy. Przerażeni i naigłębszą boleścią przeięci staiemy około szanownych zwłok twoich drogi nasz Prezesie! Jestże to ten, który nas dobrocią, nauką i cnotami swoiemi zachwycał, który ieszcze dni kilka temu ze zwykłą wesołością szczerą i czystą iak iego sumienie, zachęcał nas do pracy i wytrwania; jestże to ten, któremu dziś ostatnią mamy oddać posługę? Zniknął z pomiędzy nas, zniknął na zawsze! Kiedyśmy przed rokiem z uniesieniem i nieudaną radością obchodzili uroczyście dzień twego imienia, zacny nasz przewodniku! Mógłże kto pomyśleć że cię dziś przyjdzie opłakiwać! Że iak przy uczcie Zbawiciela, znajdzie się niegodny uczeń, knujący zamachy zbrodni i śmierci? Nie …trzeba było oddalić się od ciebie, od nas twoich wielbicieli, od widoku twoich cnót i słodyczy, aby popaść w niepoięte szaleństwo i niewidzianą w tei krainie wściekłość… Jeśli nieubłagana śmierć, a przedwiecznych wyroków opatrzności i praw bezwzględnych przyrodzenia przecina dnisprawiedliwego, iakże szczery i boleśny żal towarzyszy zmarłemu do grobu! Jakież znaleźć wyrazy, na oddanie boleści, kiedy życie pełne przyszłości i siły, tyle dla wszystkich drogie, przerwane zostało gwałtem niesłychanej zbrodni? Szanowny, poważany i powszechnie kochany, ceniony i nagradzany przez zwierzchnią władzę, po długiej pracy miałeś właśnie dostąpić najwyższego szczebla godności sądowej i spocząć po uczciwych i rzetelnych trudach na łonie szczęśliwej rodziny. Otoczony dobremi dziećmi, przy boku szanownej i godnej małżonki; cała twoja przyszłość uśmiechała się szczęściem i rozkoszą. Niestety! Cnota nie zakryła puklerzem soiego wyznawcy, dziś zamiast zasłużonego szczęścia, padasz we własnym domu w oczach rodziny twojej ofiarą; Towarzyszka życia twojego we łzach i rozpaczy; Dzieci twoje włóczą się u martwych nóg twoich, brocząc we krwi twojej szlachetnej i niewinnej! Ach! Usuńmy myśl od tak straszliwego widoku! Zwróćmy oczy i dusze nasze ku Niebu; tam u tronu Przedwiecznego, w siedlisku sprawiedliwych odebrałeś nieodżałowany Prezesie! Nagrodę cnót twoich; z uśmiechem anielskim spoglądasz na widownię nędzy i słabości ludzkich. Usta twoie wymawiaią przebaczenie… Niech łzy, które spłyną na twoia mogiłę i te kilka wyrazów boleści i żalu, które imieniem wszystkich kollegów składam, będą wywiązaniem się z najświętszego naszego obowiązku i jeśli być może, choć drobną pociechą zacnej twojej rodziny”.

Dlaczego doszło do zbrodni?

Stanisław Malinowski, pochodzący ze wsi Woźniki w powiecie łęczyckim, odebrawszy wcześniej stosowne wykształcenie, w 1817 r. został mianowany Patronem przy Trybunale Cywilnym Województwa Mazowieckiego. W 1833 r. został adwokatem przy Sądzie Apelacyjnym Królestwa Polskiego w Warszawie, otrzymując od swego dotychczasowego przełożonego – Prezesa Trybunału Cywilnego Piotra Brzozowskiego, pozytywne świadectwo, pomimo niedociągnięć, które w tej opinii zostały także wspomniane, jednakże z wyjaśnieniem, że zostały naprawione. Początkowo poprawnie pełnił on swoje nowe obowiązki w Sądzie Apelacyjnym, ale z czasem popadł w pijaństwo i stracił wszystkich swoich klientów oraz szacunek w sądzie. W sierpniu 1834 r. wystąpił więc z zawodu. Potępiany przez otoczenie popadł w poważne tarapaty. Nie będąc w stanie dostrzec w swoim postępowaniu przyczyn tego stanu rzeczy, uznał, że to jego poprzedni zwierzchnik – Piotr Brzozowski jest temu winien i zaplanował zemstę. Było to o tyle zastanawiające, że 17 marca 1835 r. tenże Prezes Trybunału – Piotr Brzozowski, uległ prośbom S. Malinowskiego i przyjął jego syna Marcelego na stanowisko aplikanta w kancelarii tegoż Trybunału. Nie bacząc na to, Malinowski w trzy dni później zakupił nóż, wtargnął do apartamentu P. Brzozowskiego i dokonał na nim okropnego mordu w trakcie wykonywania przez niego obowiązków służbowych, i to w obecności dwóch urzędników oraz żony Anny i 17–letniego Seweryna, syna prezesa. Czynu tego dokonywał z taką zawziętością, że pomimo prób odebrania mu noża przez urzędników i rodzinę, dalej podcinał prezesowi gardło, niemal do całkowitego odcięcia mu głowy, kalecząc przy tym poważnie ręce wszystkim interweniującym.

Proces sądowy i wyrok

Obezwładniony w końcu i pojmany, przyznał, że działał z osobistej zemsty. Śledczy prowadzący dochodzenie, znając już przeszłość Malinowskiego i dobrodziejstwa, jakie zawdzięczał zamordowanemu przez siebie Prezesowi oraz wysłuchując jego pokrętnych i kompletnie bezsensownych tłumaczeń, uznali zrazu, że ten musi być niepoczytalny. Poddano go więc stosownej obserwacji, ale opinia Rady Lekarskiej wykluczyła jego niepoczytalność. Już więc 5 maja 1835 r., po szybkim procesie, Sąd Kryminalny Województwa Mazowieckiego i Kaliskiego skazał Stanisława Malinowskiego na karę śmierci. Orzeczenie precyzowało wykonanie wyroku przez ścięcie głowy mieczem. 27 sierpnia 1835 r. odrzucona została przez Sąd Apelacyjny apelacja w sprawie tego wyroku, a 28 października odrzucono kasację w tejże sprawie. Na 8 kwietnia 1836 r. przygotowano egzekucję skazanego. W nocy S. Malinowski wyspowiadał się, a pomiędzy 7 a 8 rano powieziono go na miejsce wykonania wyroku. W tamtym czasie egzekucje przeprowadzano publicznie w okolicach Rogatek Wolskich, więc w towarzystwie kata i kapłanów był tam wieziony przez całe miasto. Tam wprowadzono go na rusztowanie, posadzono i przywiązano do stołka, na którym miał złożyć głowę do ścięcia. Obcięto mu włosy na karku aby nie przeszkadzały w egzekucji, a następnie przewiązano oczy. Kat dobył miecza, wykonał nim kilka zamaszystych ruchów nad jego głową i na znak dany przez sędziego prowadzącego… przerwano egzekucję. Skazanemu zdjęto opaskę z oczu i odczytano carskie ułaskawienie, darujące mu życie, ale zsyłające go dożywotnio do kopalń syberyjskich. Na miejscu został zakuty w kajdany i od razu odesłany do transportu zdążającego na Syberię. Jak nietrudno się domyślić, w gruncie rzeczy nie było to ułaskawienie, a jedynie przedłużenie okresu jego męczarni przed i tak niechybną śmiercią. Urzędnicy carscy zadbali bowiem jedynie o to, aby nie zmarnowała się darmowa niewolnicza siła takiego skazańca, którego los i tak był tam przesądzony. Była to więc tylko decyzja ekonomiczna, a nie humanitarna. Malinowski pozostawił trójkę osamotnionych dzieci w wieku 14,15 i 19 lat, bowiem jego żona zmarła w 1832 r.

Należy dodać, że 4 września 1835 r. car  rosyjski Mikołaj I, przyznał wdowie po Piotrze Brzezińskim i jego małoletniemu synowi, rentę w wysokości 7700 złp oraz dodatek specjalny w wysokości 3300 złp, podkreślając 31- letnią służbę cywilną Prezesa oraz jego śmierć poniesioną podczas pełnienia obowiązków służbowych. Były to znaczne na ów czas kwoty. Piotr Brzozowski został pochowany na Cmentarzu Powązkowskim, zapewne w miejscu gdzie znajduje się późniejszy grobowiec jego syna Bolesława (zm. w 1862 r.), żony Anny (zm. w 1868 r) i bratanka Seweryna (zm. w 1900 r.). Na pomniku i uszkodzonej granitowej płycie nagrobnej nie można już jednak doszukać się inskrypcji jemu poświęconej.    

Pamięć                                                                                                                                          

Piotr Paweł Brzozowski był chyba jednym z najwybitniejszych sędziów Sądu Pokoju Powiatu Czerskiego urzędującym w Górze Kalwarii, nie są bowiem znane nazwiska innych tutejszych sędziów, którzy dotarliby do tak wysokiej godności, jaką była prezesura Trybunału Cywilnego Województwa Mazowieckiego. Jego wieloletnią karierę zakończyła niesłychana w tamtych czasach zbrodnia dokonana na nim przez członka tej samej, prawniczej grupy zawodowej. Warto pamiętać o tej postaci, nagradzanej przez swych zwierzchników za swą wieloletnią służbę cywilną najwyższymi ówczesnymi orderami. Góra Kalwaria ani tutejszy Sąd nie posiadają chyba w swej historii przykładu postaci o podobnej urzędniczej karierze i tak szanowanej w Warszawie, o czym świadczyły choćby wielotysięczne tłumy mieszkańców postępujące w kondukcie żałobnym, i obecne na jego pogrzebie na Cmentarzu Powązkowskim. Warto też dodać, że podczas Powstania Listopadowego Piotr Paweł Brzozowski sprawował osobistą opiekę nad jednym z lazaretów wojskowych przeznaczonych dla rannych polskich  żołnierzy. Mieścił się on w kamienicy Jana Jasińskiego przy ul. Nowy Świat nr hip. 1286, o czym pisała ówczesna prasa i co z pewnością także przyczyniło się do jego wielkiej popularności wśród mieszkańców popowstaniowej Warszawy.

Janusz Bielicki

Kopiuj linkPodziel się na FacebookPodziel się na X

Wyświetlono: 1285

Zobacz również

Gmina Góra Kalwaria

Adres:

05-530 Góra Kalwaria

ul. 3 Maja 10

 

22 484 33 00

umig@gorakalwaria.pl

Godziny pracy urzędu:

Urząd Miasta i Gminy Góra Kalwaria jest otwarty w godzinach:

poniedziałek: 800 – 1800

wtorek: 800 - 1600

środa: 800 - 1600

czwartek: 800 - 1600

piątek: 800 - 1500

tel. 22 484 33 52, promocja@gorakalwaria.pl

Powrót do góry