Ludwik Fabiani był burmistrzem Góry Kalwarii z czasów Powstania Styczniowego. Wspominamy go w 210 rocznicę urodzin i 120 rocznicę śmierci.
Ludwik Fabiani jest postacią nieco znaną w Górze Kalwarii. Pełnił tu przecież urząd burmistrza miasta w czasie Powstania Styczniowego. Tutaj go aresztowano i powieziono do Cytadeli Warszawskiej, a stamtąd po wielomiesięcznym śledztwie zesłano na Syberię, skąd miał już nie powrócić. W uznaniu dla tej jego patriotycznej postawy, kilka lat temu jego imieniem nazwano nawet jedną z uliczek w mieście. Jak to się jednak często zdarza w takich przypadkach, w zasadzie na tym ta wiedza o nim poprzestaje. Tymczasem okazuje się, że jego rzeczywiste losy są o wiele barwniejsze niż ktokolwiek z mieszkańców Góry Kalwarii mógłby przypuszczać, a paleta tych jego barwnych dziejów wcale nie ma początku, ani tym bardziej końca w tym miasteczku. Aby je bliżej poznać, należy na początek cofnąć się o jakieś 250 lat.
Przed-kalwaryjskie dzieje rodziny Ludwika Fabianiego
Ludwik Fabiani urodził się 8 grudnia 1810 r. w Parzęczewie na ziemi łęczyckiej, w rodzinie Jana Fabiani i Rozalii z Bromirskich. Jana Fabiani odnotowano tam jako „urodzonego” czyli szlachcica, exaktora (poborcę) dochodów skarbowych w pobliskich Poddębicach. Ślub rodziców Ludwika - Jana i Rozalii - odbył się jednak zapewne w Toruniu lub na pobliskiej ziemi dobrzyńskiej, skąd wywodzi się ród Bromirskich, bowiem w akcie urodzin Ludwika wspomniano, że Jan i Rozalia Fabiani przybyli na ziemię łęczycką z Torunia właśnie. Z zapisów w aktach zdaje się wynikać, że ojciec Ludwika – Jan, urodził się ok.1775 r. a matka Rozalia ok.1770 r. Warto tutaj zaznaczyć, że Bromirscy, to bardzo znany ród szlachecki usadowiony od wieków na ziemi dobrzyńskiej i płockiej, wywodzący się z tamtejszej wsi Bromierz. Jan Fabiani przybył do Parzęczewa już jako człowiek odpowiednio wykształcony i doświadczony swymi poprzednimi zajęciami – miał 35 lat. Nie jest wiadome, czym mógł on zajmować się w Toruniu, ani kiedy i jak tam trafił, było to bowiem zawsze miasto wielkie, zamożne i zupełnie niepodobne do innych, do którego ciągnęli najlepsi specjaliści w swoich profesjach rzemieślniczych i urzędniczych. Jan Fabiani, zmarł w Poddębicach w 1827 r. w wieku 52 lat, a jego małżonka Rozalia tamże, dwadzieścia lat później, w 1847 r. mając lat 78.
Ludwik miał pięcioro rodzeństwa: Jana, Józefa, Annę, Elżbietę i Magdalenę. Jak więc widać, w rodzinie obowiązywała stara szlachecka zasada, według której pierworodny syn zawsze otrzymywał imię po swych przodkach, w tym wypadku chodzi o imię Jan. Swoje dzieciństwo spędził Ludwik zapewne w Parzęczewie i Poddębicach i tam zapewne także ukończył szkołę elementarną. Nie są znane jego dalsze szkolne losy, ale musiał zapewne skutecznie kształcić się dalej, skoro w wieku około 20 lat rozpoczął karierę urzędniczą. Urzędniczą służbę rządową Ludwik rozpoczął zapewne jeszcze przed 1833 r., odnotowano bowiem, że w 1833 r. miał już ważną pozycję - kontrolera Urzędu Skarbowego w Ozorkowie. Potem także sprawował liczne i ważne na owe czas funkcje w urzędach miejskich. Był dozorcą Urzędu Skarbowego w Łowiczu (w 1835 r.), następnie poborcą podatków i „kontrollerem handlu” w Działoszynie (od 1836 r.), a w latach 1850-52 kontrolerem Urzędu Skarbowego w Badrzychowicach w guberni radomskiej.
W trakcie pełnienia obowiązków w Urzędzie Skarbowym w Ozorkowie poznał tam przyszłą żonę. Ożenił się 3 lutego 1833 r. z mającą 21 lat Antoniną z Trębińskich Daszkowską, już wtedy wdową po Karolu Daszkowskim – artyście Teatru Narodowego w Warszawie, którego to poślubiła w Warszawie mając lat ledwie 17, a który to Karol zmarł już w rok po ślubie. Antonina urodziła się ok. 1812 r. w Warszawie, ale w tamtym czasie będąc już wdową, mieszkała u rodziny w Ozorkowie. Odnotowano, że podobnie jak Ludwik należała do warstwy „urodzonych”. Małżonkowie Ludwik i Antonina Fabiani doczekali się sześciorga dzieci, którym nadali następujące imiona: Jan (ur. 1833 r. w Ozorkowie), Februnia (ur. 1835 r. w Łowiczu) oraz Bronisława (ur. 1836 r.), Marianna (ur. 1837 r.), Dyonizy (ur. 1838 r.) i Antonina (ur. 1846 r.) – wszyscy oni urodzeni w Działoszynie.
W 1852 r. Ludwika powołano na urząd burmistrza miasta Radomska. Widocznie ówczesne tamtejsze władze uznały, że pełniąc swe dotychczasowe funkcje dał się poznać jako sprawny urzędnik skarbowy i miejski. Burmistrzem Radomska był do 1856 r. W 1854 r. zmarła mu w tym mieście córka Bronisława, miała niespełna 18 lat.
Burmistrz Góry Kalwarii w latach 1856-1864
Mając już odpowiednie doświadczenie w zarządzaniu miastem, Ludwik Fabiani został w 1856 r. przeniesiony z Radomska do Góry Kalwarii, na miejsce tutejszego dotychczasowego burmistrza - Ludwika Morawskiego. W ówczesnej dokumentacji zachował się zapis, że przeniesienia tego dokonano dla „dobra służby”. Trudno jednak obecnie dociec, co dokładnie mógł oznaczać ten zwrot i czym to przeniesienie było spowodowane. Dokonano wtedy takiej oto urzędniczej roszady: „Burmistrz m. Pyzdry w guberni warszawskiej, 10 klassy Jan Głotow, na pełniącego obowiązki Burmistrza m. Radomska w tejże guberni, Burmistrz m. Radomska Ludwik Fabiani na pełniącego obowiązki Burmistrza Góry Kalwarii, Burmistrz m. Góry Kalwarii Ludwik Morawski na pełniącego obowiązki Burmistrza m. Pyzdr, w tejże guberni”. W jej wyniku Ludwik Fabiani wraz z rodziną przeniósł się do Góry Kalwarii, gdzie zamieszkał najpewniej w budynku tutejszego ratusza, bo takie były wtedy zwyczaje. Jeśli chodzi o dzieje jego rodziny podczas jej zamieszkiwania w Górze, to niespecjalnie wiele o tym wiadomo. Pewne jest jednak, że 2 lutego 1860 r. odbył się tutaj ślub jego córki Marianny z Wincentym Seredyńskim – sekretarzem Głównego Więzienia Karnego w Warszawie (a był to już tzw. Pawiak, wybudowany tam w 1835 r.). Świadkami na tej uroczystości byli ówcześni tutejsi urzędnicy - kasjer miejski Feliks Popiel i sekretarz miasta Franciszek Witkowski, a ślubu udzielił tutejszy proboszcz ks. Bonaventura Metelski. 26 listopada 1860 r. Ludwik został tutaj dziadkiem, bowiem urodziła mu się wnuczka – Izabella Seredyńska. Wiadomo też, że najmłodszy syn Ludwika – Dyonizy, postanowił uczyć się na Akademii Medyko-Chirurgicznej, otwartej w Warszawie w 1857 r., i został tam w 1858 r. studentem Wydziału Farmacji. Mieszkał wówczas zapewne czasowo w Warszawie. Wydaje się, że jego starszy brat Jan, także tam wtedy przebywał i razem brali udział w antyrosyjskiej konspiracji. Ludwik Fabiani pozostawał burmistrzem w Górze Kalwarii przez 8 lat, do października 1864 r., czyli do czasu jego aresztowania i osadzenia w Cytadeli Warszawskiej.
Powstańcze przypadki Ludwika Fabianiego
Czasy Powstania Styczniowego w Górze Kalwarii stanowiły dla rodziny Fabiani najpewniej najważniejsze wyzwanie w ich życiu. Nikt bowiem nie pozostawał wtedy wobec tego narodowego zrywu obojętnym. Mieszkańcy miast, miasteczek i wsi - wszyscy zostali nim dotknięci, niemal wszyscy skonfrontowani z losem tych, którzy w nim uczestniczyli. Losy tych, którzy brali udział w jego organizacji, tych którzy bili się w oddziałach powstańczych i tych którzy wspomagali powstańców na różne sposoby, zostały na zawsze naznaczone jego tragicznym znamieniem. Po jego wybuchu w Górze Kalwarii, powstańcy przy aplauzie mieszkańców zerwali z ratusza carskie godło, czyli czarnego dwugłowego orła, a następnie zagarnęli zawartość kasy miejskiej, po czym zdobyto, splądrowano i podpalono rosyjskie koszary. Powstańcy zagarnęli też sól z miejscowych magazynów rządowych, aby następnie sprzedać ją mieszkańcom, a pieniądze przeznaczyć na cele dalszej walki. W trakcie walk, mieszczanie i okoliczna szlachta wspomagali powstańców datkami pieniężnymi, dostarczaną żywnością oraz końmi. Niektórzy z mieszczan zostali tzw. żandarmami powstańczymi i starali się wspomagać walczących poprzez dbanie o organizowanie im zaplecza, w tym także wyłapywanie spośród miejscowej ludności szpiegów i donosicieli, a następnie ich karanie.
W czasie zmagań powstańczych 1863 i 1864 roku, burmistrz Ludwik Fabiani był w Górze Kalwarii aresztowany dwukrotnie. Najpierw w czerwcu 1863 r., pod zarzutem sprzyjania, a nawet przynależności do działającego w okolicy powstańczego oddziału Władysława Kononowicza. Ponieważ jednak nic mu wtedy nie udowodniono, został z aresztu zwolniony. Ponownie aresztowano go w październiku 1864 r. Uwięziono go wtedy w Cytadeli Warszawskiej i wytoczono proces przed Audytoriatem Polowym usytuowanym przy tejże Cytadeli. Z zachowanych raportów carskich wynika, że zarzucono mu przyjmowanie w swym domu syna – oficera wojsk powstańczych, a ponadto także to, że: dopuścił do zerwania przez mieszkańców herbu państwowego (carskiego orła) z urzędu miasta; że nie podjął żadnych kroków, aby przeciwdziałać podpaleniu miejscowych koszar; że dopuścił do obrabowania miejscowego magazynu solnego, a następnie nie przeciwdziałał sprzedaży zagarniętej w ten sposób soli mieszkańcom miasta; że nie wykazał żadnej inicjatywy w zabezpieczeniu kasy miejskiej, którą faktycznie przejęli powstańcy (śledczy wskazywali na jego syna Dyonizego) oraz, że nie sprzeciwił się innym wywrotowym działaniom tegoż syna. Pomimo że większość zarzutów dotyczyła właściwie działań obu jego wymienionych w dokumentacji Audytoriatu Polowego synów, którym to działaniom on jednakże nie starał się przeszkodzić, więc po 9- miesięcznym śledztwie i takimż pobycie w Cytadeli Warszawskiej, 22 lipca 1865 r. skazano Ludwika na 8 lat katorgi w twierdzach syberyjskich, konfiskatę majątku oraz utratę wszelkich praw publicznych.
Syberyjska zsyłka
Dalsze losy Ludwika Fabianiego, znane są dzięki zachowanym zapiskom rosyjskich urzędników obsługujących tzw. „etapy” na drogach na katorgę, którymi podążali zesłańcy. Dotarcie do nich umożliwiło odtworzenie drogi jaką podążał on do docelowego miejsca swej zsyłki. Wiadomo, że drogę do takiego miejsca musiał, tak jak wszyscy wówczas, odbyć zapewne głównie pieszo, w strzeżonym konwoju, liczącym zwykle od kilkunastu do kilkudziesięciu takich samych skazańców. Taki zesłańczy marsz przebiegał „etapami” i trwał często nawet ponad pół roku, w zależności od miejscowości, do którego taki konwój miał dotrzeć. Początkowo skazańcy szli skuci łańcuchami, które w głębi Rosji im zdejmowano, bo i tak nie było tam dokąd uciec – dookoła była najczęściej pusta po horyzont tundra, góry lub nieprzebyta tajga. Po ogłoszeniu Ludwikowi jego wyroku i zatwierdzeniu go 24 lipca 1865 r. przez Namiestnika Królestwa Polskiego – hr. Fiodora Berga, został on odprawiony do takiego właśnie konwoju na Syberię. Ze wspomnianych już, zachowanych rosyjskich zapisków z kilku miejsc etapowych, do których docierał, wiadomo, że po pierwotnym odcinku drogi przez Petersburg i Moskwę, 2 października 1865 r. przybył do Tobolska, a stamtąd po 3 dniach odpoczynku wyruszył 5 października dalej na wschód. 23 listopada odnotowano jego przybycie do Tomska, skąd wyruszył dalej 29 listopada. 9 grudnia odnotowano jego przybycie do Krasnojarska, skąd wyprawiono go dalej 30 grudnia 1865 r. Jego docelowym miejscem zsyłki był Irkuck nad jeziorem Bajkał. Tam jego przybycie odnotowano 17 lutego 1866 r. Droga z Warszawy do Irkucka, czyli około 16 tys. km, zajęła mu więc 6 miesięcy.
Tam został skierowany do robót przy budowie południowego odcinka drogi wokół jeziora Bajkał i odstawiony w okolice tych robót na wschodnim brzegu tego jeziora, na linię Kułtuk – Myszycha - Posolsk. 16 kwietnia 1866 r. car Mikołaj II ogłosił dla większości zesłańców amnestię, na mocy której Ludwikowi skrócono wyrok o połowę, czyli do 4 lat. Katorżnicza praca przy budowie tej drogi była bardzo wyczerpująca podobnie jak i bytowanie tam, tylko we własnej roboty szałasach, więc co 4 lata takiej katorgi, to jednak nie 8. Optymistyczniej patrzył więc zapewne w przyszłość.
Jednak w czerwcu 1866 r. w miejscu jego zsyłki, część więźniów podniosła bunt przeciwko panującym tam warunkom do życia oraz brutalnemu traktowaniu przez dozorujących ich żołnierzy, nazywanym później Buntem lub Powstaniem Zabajkalskim. Ludwik znalazł się w centrum tych zajść. Nie był ich organizatorem, ale wziął w nich udział. 24 czerwca 1866 r. kilkuset zorganizowanych już wcześniej więźniów rozbroiło strażników i uciekło z zamiarem przedostania się do odległych o ok. 250 km Chin. Ludwik uciekł z nimi. Oddziały carskie, które ruszyły ich śladem, dość szybko ich jednak dopadły i po krótkich walkach, w których były ofiary po obu stronach, ze względu na swoją przewagę, także szybko ich pojmały. Czterech głównych organizatorów skazano na karę śmierci, a pozostałych ukarano w inny sposób, w tym głównie dokładając im kolejne lata katorgi. Ludwika ukarano w taki sposób, że przywrócono mu ponownie owe 8 lat, które otrzymał w Warszawie, a dodatkowo zakuto go jeszcze na rok w kajdany, z których był już uprzednio uwolniony. Poddano go także zaostrzonemu rygorowi obozowemu. Jednak już w listopadzie 1866 r. odnotowano przeniesienie go w inne miejsce pracy – do Gorzelni Aleksandrowskiej. W sierpniu 1868 r. ponownie go przeniesiono – tym razem do jednej z warzelni soli Irkuckiego Zakładu Solanek. Jedna z nich była zlokalizowana w Usola nad rzeką Angarą – ok. 60 km na północ od Irkucka, a druga w Ust-kut nad Leną – ok. 460 km na północ od Irkucka. Nie jest pewne, w której z nich odbywał wyrok. 18 marca 1870 r., po 4 latach spędzonych na zesłaniu, uwolniono go od katorgi, ale o powrocie do Polski nie mogło być mowy. Skazano go na osiedlenie w „parafii Iłgińskiej” w guberni Irkuckiej, prawdopodobnie we wsi Ust-Iłga nad rzeką Leną, ok.260 km na północ od Irkucka.
Powrót do Polski
Aż wreszcie nadszedł upragniony dzień - 22 grudnia 1876 r. Wtedy to Ludwik otrzymał zezwolenie na powrót do Polski. Minęło niemal 11,5 roku od daty jego zesłania. Mogła być już wiosna 1877 r. gdy zdołał dotrzeć na ziemie polskie. Do Góry Kalwarii nie miał już po co wracać, udał się więc w swe rodzinne strony, czyli na ziemię łęczycką. Zapewne wiedział, że po jego aresztowaniu i usunięciu ze stanowiska burmistrza Góry Kalwarii, jego małżonka tam się przeniosła. Zamieszkał wraz z nią w samej Łęczycy. W tejże Łęczycy osiedliły się także jego dwie córki z mężami – Marianna, po mężu Seredyńska oraz Antonina, po mężu Podczaska (patrz: płk Władysław Podczaski, dowódca 20. Pułku Piechoty Liniowej w czasie Powstania Listopadowego).
Żona Ludwika – Antonina, zmarła w Łęczycy 3 listopada 1883 r. Natomiast Ludwik żył tam jeszcze 17 lat i zmarł 20 października 1900 r. w sędziwym wieku lat niemal 90. Nie wiadomo dokładnie, jak im wszystkim się tam wiodło, chociaż wydaje się, że nie najgorzej, albowiem w aktach zgonów jego córek jako świadkowie figurują ówczesny burmistrz (o włosko brzmiącym nazwisku Weroci) oraz sekretarz tego miasta J. Bystrzycki, a z innych akt wynika, że Seredyńscy byli spokrewnieni z tym burmistrzem. Marianna i Antonina przeżyły ojca zaledwie o 8 lat i obie zmarły w Łęczycy w 1908 r. Na tamtejszym cmentarzu, w najstarszej jego części, zachował się do czasów współczesnych jedynie grób i pomnik oznakowany nazwiskiem Seredyńskich, w którym spoczął w 1903 r. Wincenty, a w 1908 r. jego żona Marianna. Ze względu na miejsce położenia tego grobu, można jednak śmiało przypuszczać, że mógł on zostać posadowiony na wcześniejszym pochówku małżonków Fabiani – Antoniny i Ludwika. Niestety, na istniejącym bardzo już zniszczonym nagrobku z piaskowca, nie sposób doczytać się jakiejkolwiek o nich wzmianki.
Pamięć i chwała
Losy Ludwika Fabianiego, to zwierciadło losów tysięcy innych, podobnych jemu ówczesnych zesłańców. Jemu powiodło się jednak w tym sensie, że nawet pomimo uczestniczenia w powstańczym „buncie” nad Bajkałem, otrzymał w końcu (zapewne po licznych zabiegach) zezwolenie na powrót do kraju, czego wielu innym nie udawało się uzyskać i na Syberii pozostawali na zawsze. Pod Irkuckiem, tym którzy tam polegli i pozostali na zawsze, z czasem postawiono pomnik.
Te przywołane w tytule dość okrągłe tegoroczne rocznice związane z Ludwikiem Fabiani, są dobrą okazją do przypomnienia jego osoby, a być może nawet jej znacznego przybliżenia. Jego niemal legendarna postać z pewnością bowiem na to zasługuje. Odnotowany zaś udział Ludwika w mało dotąd znanym szerszym kręgom naszego społeczeństwa - Powstaniu Zabajkalskim, uważanym za następstwo, a nawet ciąg dalszy Powstania Styczniowego i jego ostatnią bitwę, to osobna i całkiem sensacyjna karta jego losów, także warta szczególnego podkreślenia. Cześć Jego pamięci i wieczna chwała Jego cieniom!
Janusz Bielicki
Wyświetlono: 2017