Gmina Góra Kalwaria

„Janka” padła na posterunku

Niedługo przed swoją śmiercią Jolanta Krajewska, mieszkanka sąsiedniej gminy Chynów, udostępniła nam spisane przez siebie wspomnienie o swojej cioci JOANNIE WÓJCIK – uczestniczce Powstania Warszawskiego (a także jej zdjęcie, widoczne powyżej). Ta sanitariuszka AK poległa podczas zrywu, w wieku zaledwie 20 lat. Spoczywa w naszej gminie, w Sobikowie. Z okazji zbliżającej się 81. rocznicy Powstania publikujemy poruszający tekst pani Jolanty.

W tragicznym boju o Warszawę brali udział nie tylko rodowici mieszkańcy stolicy. Do powstania wyruszyło wielu młodych ludzi spoza miasta. Jednym z żołnierzy powstania była młodziutka sanitariuszka Armii Krajowej – Joanna Wójcik, córka Anny i Jana Wójcików z Rososzy [obecnie gmina Chynów].

MUSZĘ JECHAĆ

Kilka tygodni wcześniej przyjaciółki, Halina Wiśniewska (śp. Chmielewska), Henia Adamczyk (śp. Kalińska) i Joanna Wójcik w chałupie Królaków potajemnie szyły polskie flagi, biało-czerwone opaski powstańcze z orłem i znakiem Polski Walczącej, przygotowywały bandaże… Spotykały się w głębokiej tajemnicy, bo przecież robiły to pod nosem Niemców, którzy stacjonowali w okolicy. Nie była to drobnostka: gdyby okupanci dowiedzieli się o ich działalności, mogliby zastosować surowe restrykcje nie tylko wobec dziewcząt, ale i całej okolicznej ludności…

[…] 1 sierpnia 1944 r. rano Joanna, zwana Janką, wyjątkowo serdecznie pożegnała się z rodzicami. „Muszę jechać” – powiedziała. Ojciec może i czegoś się domyślał, ale nie zatrzymywał jej.

Wozem konnym wyruszyły dwie przyjaciółki: „Janka” Wójcikówna i Henia Adamczykówna. Miały po 20 lat i chciały walczyć. Halina, 15-letnia siostra „Janki”, zamierzała dowieźć je aż do stacji kolejki w Górze Kalwarii, ale ponieważ koń bał się samochodów, dziewczyny musiały wysiąść na Szpruchu. Stamtąd piechotą ruszyły do Góry Kalwarii. Na szosie panował niespotykany ruch. Mnóstwo ludzi, w przeczuciu najgorszego, chcąc ratować siebie i rodzinę, uciekało jak najdalej od Warszawy.

Po drodze „Janka” i Henia natknęły się na sąsiadkę – panią Kotwińską, która usiłowała je zawrócić. Sama przecież właśnie uciekała ze stolicy, obawiając się tego, co się tam szykuje. Nie wiadomo, jakich pani Kotwińska użyła argumentów, aby skłonić Henię do powrotu, bo ta za nic nie chciała opuścić przyjaciółki. Ale w końcu Henia dała się przekonać i choć z wielkim oporem, zawróciła razem z Kotwińską do domu. Całe późniejsze życie nie mogła sobie tego darować, choć wiedziała, że dobrze się wtedy stało… Jej rodzice nie wiedzieli przecież, że wyruszyła na wojnę, a ona sama przekonana była, że powstanie potrwa tylko trzy dni. Zaraz miały wrócić…

CZEKAŁA NA ŚMIERĆ

„Janka” iść musiała. Była żołnierzem. Niestawienie się o wyznaczonej godzinie byłoby traktowane jako dezercja. Poza tym całe swoje krótkie dorosłe życie czekała na ten moment. W czasie okupacji przechowywała broń i granaty, pracując w warszawskim sklepie siostry przy ul. Szczyglej. Aktywnie działała w konspiracji. Jakżeby teraz miała się cofnąć?

Z Góry Kalwarii pojechała kolejką na Dworzec Południowy. Stamtąd na piechotę udała się do Wierzbna, skąd tramwajem dotarła na Powiśle, gdzie przydzielono ją jako sanitariuszkę do grupy bojowej kpt. Odorkiewicza ps. Krybar.

Nie bardzo wiadomo, co się z nią działo w pierwszym miesiącu powstania. Podobno ktoś widział, jak nosiła rannych na własnych plecach…

6 września padło Powiśle. 7 września ludność Powiśla uciekała przed nadchodzącymi Niemcami. „Janka” cofnęła się po rannych w okolice barykady na Nowym Świecie (róg Pierackiego). I właśnie wtedy Niemcy zrzucili tam bombę zapalającą. Straszliwie poparzona – była przecież ubrana tylko w letnią sukienkę – trafiła do szpitala polowego przy ul. Chmielnej 7.

Tam odnalazła ją Sabina, jej siostra mieszkająca w czasie wojny przy ul. Hożej. Joanna jeszcze żyła… Okryta prześcieradłem, leżąc na ziemi, czekała na śmierć…

Sabina, słusznie obawiając się, że Niemcy postąpią z rannymi tak, jak wcześniej w innych szpitalach polowych, gdzie dokonywali masowych mordów, postanowiła z pomocą męża i znajomego przenieść siostrę do domu na Hożą. Liczyła trochę na cud – może uda się uratować „Jankę”?

Nieśli ją kanałami przez całą dobę.

24 godziny strachu, bólu, smrodu i brudu. Najtrudniej było na placu Trzech Krzyży, gdzie trzeba było przejść górą, pod ostrzałem niemieckiego strzelca siedzącego na dachu budynku Muzeum Narodowego. W końcu dotarli na Hożą, ale dla „Janki” nie było już ratunku. W rany po oparzeniach wdała się gangrena. W zrujnowanej Warszawie, bez środków opatrunkowych, bez lekarstw, bez fachowej pomocy medycznej nie miała szans na przeżycie.

Jeszcze podczas bombardowania, mimo cierpienia, chciała zejść z innymi do schronu, jeszcze odzyskiwała przytomność… Zmarła 14 września 1944 roku. Pochowano ją w grobie pod murem w podwórku posesji przy ul. Hożej 49.

Mama Anna Wójcik codziennie siadała przed swoim domem, patrząc w kierunku dymiącej Warszawy, której popioły wiatr donosił aż do Rososzy i Dobiecina. Modliła się o życie dla swojego dziecka. O życie dla wszystkich walczących. Na wieść o śmierci córki upadła, tracąc przytomność.

DZIĘKI OFIERZE

Dopiero w lutym 1945 roku ojciec poległej Jan Wójcik mógł przewieźć zwłoki córki do domu. Zabrał też zwłoki swojego brata, „kilińszczaka” [członka batalionu Kiliński], kaprala Marcelego Majewskiego ps. Horyń, który zginął, broniąc Starówki (towarzysze broni owinęli jego ciało w biało-czerwony sztandar i zakopali je przy ul. Hipotecznej).

„Wołam cię, obcy człowieku,
co kości odkopiesz białe:
Kiedy wystygną już boje,
szkielet mój będzie miał w ręku
sztandar ojczyzny mojej”
(Krzysztof Kamil Baczyński).

Na przekór ówczesnym władzom Jan Wójcik umieścił na grobie córki i brata na cmentarzu w Sobikowie napis mówiący o ich bohaterstwie. Dopiero po przeszło pół wieku, w roku 1999, prezydent Lech Wałęsa odznaczył pośmiertnie Joannę Wójcik Warszawskim Krzyżem Powstańczym [Marcelego Majewskiego odznaczono Krzyżem Walecznych].

Nazwisko sanitariuszki wyryto też na murze pamięci przed Muzeum Powstania Warszawskiego wśród setek nazwisk jej towarzyszy broni, m.in. jej stryja Marcelego Majewskiego.

Dla mojej ciotki „Janki”:

Zapalę Ci światło na grobie.
Pomyślę o Tobie serdecznie.
To dzięki ofierze z krwi Twojej
jestem tu.
Żyję.
Bezpiecznie.

Jolanta Krajewska
na podstawie relacji sióstr Joanny Wójcik: Haliny Gadomskiej, Marianny Kulpy i Sabiny Warzochy

PS Joanna Wójcik ma swoją cegiełkę z nazwiskiem na tablicy Powstania Warszawskiego na ratuszu w Górze Kalwarii; podobnie Marceli Majewski.

Kopiuj linkPodziel się na FacebookPodziel się na X

Wyświetlono: 99

Zobacz również

Gmina Góra Kalwaria

Adres:

05-530 Góra Kalwaria

ul. 3 Maja 10

 

22 484 33 00

umig@gorakalwaria.pl

Godziny pracy urzędu:

Urząd Miasta i Gminy Góra Kalwaria jest otwarty w godzinach:

poniedziałek: 800 – 1800

wtorek: 800 - 1600

środa: 800 - 1600

czwartek: 800 - 1600

piątek: 800 - 1500

tel. 22 484 33 52, promocja@gorakalwaria.pl

Powrót do góry